Przez długie lata dzieci niemieckiego administratora majątku w Sernikach, żyły w przekonaniu, że ich ojciec był dobrym, uczciwym i szlachetnym człowiekiem. Gdy poznały prawdę o jego niechlubnej przeszłości i okrucieństwie, przyjechały do Polski, by przeprosić za nie swoje winy i nadal wspierają miejsce, w którym się wychowały.
W czasie II wojny światowej Heinz Spelmann był zarządcą folwarków z obszaru obecnej gminy Serniki (oprócz Brzostówki i Wólki Zawieprzyckiej) oraz Dworu Pałeckiego. Razem z żoną Margaret zajmował się tymi włościami w typowo niemiecki sposób, a sernicki dwór pełnił wówczas funkcję reprezentacyjną. To tutaj odbywały się huczne biesiady oficerów i żandarmów niemieckich, którzy zjeżdżali do Sernik z Lubartowa i Lublina. Tutaj również kwaterowali żołnierze Wehrmachtu, ranni na froncie wschodnim, którzy w Sernikach przechodzili rehabilitację.
Heinz Spelmann zarządzał majątkiem twardą ręką, a wobec swoich podwładnych był bardzo wymagający, a nawet okrutny. Kiedy na przykład przejeżdżał bryczką przez wieś, wszyscy musieli mu się nisko kłaniać, mężczyźni zdejmować czapki z głów, a wszelkie przejawy niesubordynacji, były zwykle karane biciem pejczem, który Spelmann zawsze miał przy sobie.
Heinz Spelmann zarządzał majątkiem twardą ręką, a wobec swoich podwładnych był bardzo wymagający, a nawet okrutny. Kiedy na przykład przejeżdżał bryczką przez wieś, wszyscy musieli mu się nisko kłaniać, mężczyźni zdejmować czapki z głów, a wszelkie przejawy niesubordynacji, były zwykle karane biciem pejczem, który Spelmann zawsze miał przy sobie.