Takiego sukcesu w historii Publicznej Szkoły Podstawowej w Lipsku jeszcze nie było. Reprezentujący tę placówkę pingpongiści zagrali finale wojewódzkim Mazowieckich Igrzysk Młodzieży Szkolnej i choć zajęli w nim miejsce w połowie stawki już sam awans do elity jest ogromnym osiągnięciem.
Finałowe zmagania nie ułożyły się po myśli lipskiego zespołu, który tworzyli Karol Krężel i Jan Tuszyński, a rezerwowymi byli Michał Krukowski i Wojciech Gałek. Najpierw okazało się, że choć zawody były organizowane przez Szkolny Związek Sportowy, zastosowano w nich system rozgrywek Polskiego Związku Tenisa Stołowego, który promował najsilniejsze ekipy. Jeszcze gorzej wypadło losowanie, które spowodowało, że chłopcy z Lipska znaleźli się w grupie m.in. z faworyzowaną drużyną ze stolicy.
- Los nie był dla nas łaskawy, ale nie możemy się tym usprawiedliwiać. Możliwość zmierzenia się z najlepszymi w województwie jest ogromnym wyróżnieniem, tym bardziej, że naszych chłopcom przyszło walczyć z drużyną, która wygrała cały turniej, a jednym z rywali, występujących w tej ekipie, był wicemistrz Polski młodzików - podsumowuje opiekun lipskich pingpongistów Waldemar Traczyk.
W pierwszym meczu jego podopieczni trafili na zespól ze Szkoły Podstawowej w Szczytnie, z którym przegrali 1:3. Potem ulegli reprezentacji Szkoły Podstawowej nr 2 w Warszawie, która triumfowała w finale. Trener Traczyk uważa, że kolejność spotkań paradoksalnie miała w tym przypadku duże znaczenie. - W pojedynku z faworyzowanym rywalem ze stolicy nie mieliśmy większych szans. Dlatego gdybyśmy zagrali najpierw z nim nasi chłopcy pozbyliby się niesamowitej presji, która na nich ciążyła, ponieważ debiutowali na imprezie tej rangi. Wbrew wynikowi 1:3, mecz ze Szczytnem nie był jednostronnym widowiskiem, i przy mniejszym stresie, mógłby się zakończyć zupełnie innych rezultatem - dodaje Waldemar Traczyk.
- Los nie był dla nas łaskawy, ale nie możemy się tym usprawiedliwiać. Możliwość zmierzenia się z najlepszymi w województwie jest ogromnym wyróżnieniem, tym bardziej, że naszych chłopcom przyszło walczyć z drużyną, która wygrała cały turniej, a jednym z rywali, występujących w tej ekipie, był wicemistrz Polski młodzików - podsumowuje opiekun lipskich pingpongistów Waldemar Traczyk.
W pierwszym meczu jego podopieczni trafili na zespól ze Szkoły Podstawowej w Szczytnie, z którym przegrali 1:3. Potem ulegli reprezentacji Szkoły Podstawowej nr 2 w Warszawie, która triumfowała w finale. Trener Traczyk uważa, że kolejność spotkań paradoksalnie miała w tym przypadku duże znaczenie. - W pojedynku z faworyzowanym rywalem ze stolicy nie mieliśmy większych szans. Dlatego gdybyśmy zagrali najpierw z nim nasi chłopcy pozbyliby się niesamowitej presji, która na nich ciążyła, ponieważ debiutowali na imprezie tej rangi. Wbrew wynikowi 1:3, mecz ze Szczytnem nie był jednostronnym widowiskiem, i przy mniejszym stresie, mógłby się zakończyć zupełnie innych rezultatem - dodaje Waldemar Traczyk.