W wiejskiej gminie Łuków rozpoczęło się oczyszczanie zaniedbanych rowów i przepustów. Pierwsze prace już odbywają się w Gołaszynie, potem w Łazach i kolejnych miejscowościach.
„Woda pokazała nam jaki jest faktyczny stan przydrożnych rowów i co należy w gminie zrobić” - mówi zastępca wójta Wiktor Osik. Zastrzega jednak, że prace będą się odbywać tylko przy tych drogach, które należą do gminy. Nie może to dotyczyć dróg wojewódzkich czy powiatowych. Tymczasem mieszkańcy domagają się udrożnienia wszystkich urządzeń melioracyjnych, za które gmina nie może odpowiadać.
Władze gminy przypominają, że za takie urządzenia odpowiadają przede wszystkim: Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, spółki wodne i sami rolnicy. Zdarza się, że ci ostatni na swoich polach zlikwidowali rowy, bo uznali, że zalanie im nie grozi.
Wiktor Osik apeluje też do mieszkańców o większą życzliwość wobec siebie i współpracę.
Wśród pretensji zgłaszanych do gminy są bowiem także skargi na sąsiadów i żądanie, by gmina nakładała kary. Na przykład za rzekome wybudowanie rabatki, która zatrzymuje wodę na sąsiedniej posesji albo podniesienie poziomu działki, z której woda spływa teraz na działkę sąsiada. „W tak trudnych sytuacjach jak ostatnie podtopienia szczególnie pożądana jest współpraca a nie tylko szukanie winnych” - apeluje Osik.
Jednocześnie zapewnia, że wszystkie informacje, dotyczące zalanych terenów bez względu na to czy ich właścicielem jest województwo, powiat czy gmina są przekazywane odpowiednim służbom z prośbą o interwencję.
„Woda pokazała nam jaki jest faktyczny stan przydrożnych rowów i co należy w gminie zrobić” - mówi zastępca wójta Wiktor Osik. Zastrzega jednak, że prace będą się odbywać tylko przy tych drogach, które należą do gminy. Nie może to dotyczyć dróg wojewódzkich czy powiatowych. Tymczasem mieszkańcy domagają się udrożnienia wszystkich urządzeń melioracyjnych, za które gmina nie może odpowiadać.
Władze gminy przypominają, że za takie urządzenia odpowiadają przede wszystkim: Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, spółki wodne i sami rolnicy. Zdarza się, że ci ostatni na swoich polach zlikwidowali rowy, bo uznali, że zalanie im nie grozi.
Wiktor Osik apeluje też do mieszkańców o większą życzliwość wobec siebie i współpracę.
Wśród pretensji zgłaszanych do gminy są bowiem także skargi na sąsiadów i żądanie, by gmina nakładała kary. Na przykład za rzekome wybudowanie rabatki, która zatrzymuje wodę na sąsiedniej posesji albo podniesienie poziomu działki, z której woda spływa teraz na działkę sąsiada. „W tak trudnych sytuacjach jak ostatnie podtopienia szczególnie pożądana jest współpraca a nie tylko szukanie winnych” - apeluje Osik.
Jednocześnie zapewnia, że wszystkie informacje, dotyczące zalanych terenów bez względu na to czy ich właścicielem jest województwo, powiat czy gmina są przekazywane odpowiednim służbom z prośbą o interwencję.
