Na Lubelszczyźnie rośnie populacja... bobrów. Choć to zwierzę chronione i takie statystyki powinny cieszyć, mieszkańcy wielu miejscowości mają dość uciążliwych sąsiadów.
W gminie Wojciechów już dały się we znaki m.in. w Palikijach, Miłocinie, Maszkach i Wojciechowie. W Palikijach i na placu kościelnym w Wojciechowie bobry zniszczyły kilkadziesiąt drzew, a w Miłocinie, przez zbudowane przez zwierzęta tamy, woda z lokalnych rzek wylała się na pola.
– W całej gminie właściwie nie ma rzeki, w której bobry nie znalazłyby dla siebie miejsca. Często atakują nawet drzewa, które rosną tuż przy chodnikach czy skupiskach ludzkich – ocenia wójt Jan Czyżewski.
Straty są coraz większe, a walka z nieproszonymi gośćmi bardzo trudna. Za zniszczenie, zbudowanej przez bobry, tamy można zapłacić grzywnę w wysokości do 500 złotych. Usuwaniem takich przeszkód na rzekach, które należą do Skarbu Państwa, może się zająć jedynie Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych.
– Może i zajmuje się. W ostatnich dniach takie prace wykonywaliśmy w Wojciechowie, ale mamy też zgłoszenia z kolejnych miejscowości – mówi Informacyjnej Agencji Samorządowej Irena Olech z lubelskiego inspektoratu WZMiUW. Podkreśla, że na każdą taką interwencję musi wydać zgodę Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
– Na przykład teraz zwróciliśmy się o opinię w sprawie usunięcia tam w Nowym Gaju, ale procedury, które muszą zostać spełnione, niestety trwają i na konkretną interwencję trzeba poczekać – dodaje Irena Olech. Jednocześnie przypomina, że prośby o rozwiązanie takich problemów należy kierować na piśmie na adres inspektoratu WZMiUW przy ul.Bursaki w Lublinie.
W gminie Wojciechów już dały się we znaki m.in. w Palikijach, Miłocinie, Maszkach i Wojciechowie. W Palikijach i na placu kościelnym w Wojciechowie bobry zniszczyły kilkadziesiąt drzew, a w Miłocinie, przez zbudowane przez zwierzęta tamy, woda z lokalnych rzek wylała się na pola.
– W całej gminie właściwie nie ma rzeki, w której bobry nie znalazłyby dla siebie miejsca. Często atakują nawet drzewa, które rosną tuż przy chodnikach czy skupiskach ludzkich – ocenia wójt Jan Czyżewski.
Straty są coraz większe, a walka z nieproszonymi gośćmi bardzo trudna. Za zniszczenie, zbudowanej przez bobry, tamy można zapłacić grzywnę w wysokości do 500 złotych. Usuwaniem takich przeszkód na rzekach, które należą do Skarbu Państwa, może się zająć jedynie Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych.
– Może i zajmuje się. W ostatnich dniach takie prace wykonywaliśmy w Wojciechowie, ale mamy też zgłoszenia z kolejnych miejscowości – mówi Informacyjnej Agencji Samorządowej Irena Olech z lubelskiego inspektoratu WZMiUW. Podkreśla, że na każdą taką interwencję musi wydać zgodę Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
– Na przykład teraz zwróciliśmy się o opinię w sprawie usunięcia tam w Nowym Gaju, ale procedury, które muszą zostać spełnione, niestety trwają i na konkretną interwencję trzeba poczekać – dodaje Irena Olech. Jednocześnie przypomina, że prośby o rozwiązanie takich problemów należy kierować na piśmie na adres inspektoratu WZMiUW przy ul.Bursaki w Lublinie.