Samorządy mają coraz większe problemy ze znalezieniem wykonawców swoich inwestycji, w tym tych, współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej. Niektóre przetargi trzeba unieważniać, ponieważ nie ma żadnych ofert albo propozycje zgłaszają pojedyncze firmy, oferujące stawki nawet dwukrotnie wyższe od wartości kosztorysowej.
Gmina Głusk w ciągu niespełna 10 dni musiała unieważnić dwa przetargi na przebudowę pomieszczeń w budynkach szkolnych w Mętowie, Prawiednikach i Wilczopolu Kolonii dla potrzeb infrastruktury przedszkolnej oraz budowę chodnika przy drodze powiatowej w Wilczopolu w ramach Lubelskiego Obszaru Funkcjonalnego. - W obydwu przypadkach otrzymaliśmy tylko po jednej ofercie, z których każda, i to znacznie, przekraczała wartość kosztorysową. W pierwszym szacowaliśmy, że inwestycja może kosztować 370 tysięcy złotych, a wykonawca zaproponował 720 tysięcy złotych, natomiast w drugim przetargu oferta opiewała na 1,5 miliona złotych przy wartości kosztorysowej około 1 miliona - mówi Informacyjnej Agencji Samorządowej wójt gminy Głusk Jacek Anasiewicz. Jego zdaniem przyczyn takiej sytuacji może być kilka. To m.in. uruchomienie znacznych środków z funduszy unijnych, mniejsza liczba wykonawców na rynku, a także wyższe koszty zatrudnienia pracowników, związane m.in. nowymi przepisami, dotyczącymi choćby wyższej stawki godzinowej czy zamówień publicznych. - Obecna perspektywa finansowa Unii Europejskiej rozpoczęła się kilka lat temu, ale poważne środki zostały uruchomione dopiero niedawno, więc zamówień pojawiło się bardzo dużo. Ich brak w poprzednich latach spowodował, że wiele firm upadło, a te które się utrzymały mają coraz większe problemy ze znalezieniem stałych pracowników. Tymczasem wykazanie się listą takich pracowników jest jednym z warunków udziału w przetargach, które wprowadziły nowe przepisy o zamówieniach publicznych - tłumaczy IAS Jacek Anasiewicz.